otuchy<br>słowa towarzysza Stalina, i na naszej ulicy budiet praznik, przestałem<br>myśleć o czekającym mnie wystąpieniu i tak samo dałem się porwać temu<br>przemaganiu się śmierci i życia, żołnierzy i stali.<br> Znikł nagle mój strach, narastający z każdą kolejną kartką<br>przewracaną przez sekretarza, i wyobraziłem sobie, że w hełmie, w<br>pałatce, z pepeszą na piersiach pędzę pod gradem kul, pod gwiazdami<br>rakiet, przez leje, okopy, zasieki, przez jęki i ciała, przez<br>strumienie krwi, przywieram do ziemi, podrywam się, znów pędzę i<br>krzyczę z całej piersi, urrra! Zwycięstwo! I padamy sobie w objęcia z<br>jakimś nieznanym żołnierzem, ściskając się, jak przystało na