Örmeny, zrodzony z ojca Węgra, matki Słowaczki i patronki muzyki - św. Cecylii, która obdarzyła go talentem na miarę dawnych sław rosyjskiej szkoły pianistycznej z samym Sofronickim na czele. Już pierwsze, ciche dźwięki "Masek" Szymanowskiego potwierdziły legendę nieprzeciętności, jaką zaskarbił sobie po ubiegłorocznym występie na "Warszawskiej Jesieni".<br>Pianista miał dynamit w palcach, wrażliwość w sercu i chłód w umyśle - rzadko spotykany zestaw cech, sprawiający, że zelektryzowanej widowni po każdym odegranym opusie wyrywały się z ust okrzyki podziwu. Kto tego nie słyszał, niech żałuje, bo nie wiadomo kiedy tak wyjątkowe wydarzenie powtórzy się ponownie.<br>Pisząc te słowa, nie dysponuję jeszcze wrażeniami po występie