i potrafił zagrać prawie wszystko, co Nastia sobie zawinszowała, różne dumki, ukraińskie piosenki i sewastopolskiego walca, który niepomiernie się podobał, więc harmonił go często, witał nim i żegnał, i może by coś wskórał grajek z bożej łaski, gdyby zdobył się na więcej cierpliwości, ale wnet przyszedł po gorzałce, mocno zawiany, palce mu się plątały i tak zarżnął ze szczętem sewastopolskiego walca, że cały barak go wygwizdał. Wtenczas już Nastia zawiść jęła wzbudzać we współtowarzyszkach i zaczęto ją nazywać "mechaniczką". Niby nic, a jakoś przykro, zwłaszcza że nie uganiała się przecież za chłopami i nikomu sprzed nosa nie zabierała, ale jej powodzenie