twarz jego rozjaśniła się i znów zjawił się na niej wyuczony uśmiech.<br>- Przebieg? Jak najlepszy, drogi panie.<br>Widmar bez trudu przyłapał jego spojrzenie, było śmiejące się, żółte, kocie. Patrzyli sobie w oczy nie mrugając. Widmar wyciągnął papierośnicę, patrząc prosto w oczy poczęstował doktora egipskimi. Chirurg Tamten rzekł dobitnie:<br>- Niestety, nie palę! - Przepraszam...<br>Za drzwiami znowu ktoś jęknął:<br>- Na miłość boską, zamknij wreszcie okno! - Potem nastąpiła cisza.<br>- Pan rozumie moją ciekawość, doktorze. Obawiam się, czy operacja... mm... nie mogłaby pociągnąć za sobą konsekwencji, które dopiero by teraz wystąpiła,... Chodzi mi głównie o to - skłamał pośpiesznie Widmar.<br>- Medycyna takich konsekwencji nie zna - odpowiedział