Typ tekstu: Książka
Tytuł: Klechdy domowe
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1960
noc była wietrzna i ciemna, lał deszcz, jak zwykle w jesieni, do okna chaty rybaka ktoś zapukał raz, drugi i trzeci.
- To matka puka - rzekł rybak do żony. Wstał i wyszedł z izby.
Zastał matkę ciężko chorą.
- Dobrze, żeś przyszedł - przywitała go. - Cierpię okropnie! Wewnątrz pali mnie ogień! Och, jak pali! Jak pali! - jęczała. - Tylko Lilia mogłaby mnie uratować.
- W jaki sposób, matko?
- Widzisz, synu, na wyspie rośnie cudowne ziele. Trzeba je zerwać nocą i bez słowa powrócić. Gdzie to ziele rośnie, wie twoja żona. Powiedz jej, niech mi tego ziela przywiezie. Idź prędzej! Idź już! Bo znów pali mnie ogień
noc była wietrzna i ciemna, lał deszcz, jak zwykle w jesieni, do okna chaty rybaka ktoś zapukał raz, drugi i trzeci.<br>- To matka puka - rzekł rybak do żony. Wstał i wyszedł z izby. <br>Zastał matkę ciężko chorą.<br>- Dobrze, żeś przyszedł - przywitała go. - Cierpię okropnie! Wewnątrz pali mnie ogień! Och, jak pali! Jak pali! - jęczała. - Tylko Lilia mogłaby mnie uratować.<br>- W jaki sposób, matko? <br>- Widzisz, synu, na wyspie rośnie cudowne ziele. Trzeba je zerwać nocą i bez słowa powrócić. Gdzie to ziele rośnie, wie twoja żona. Powiedz jej, niech mi tego ziela przywiezie. Idź prędzej! Idź już! Bo znów pali mnie ogień
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego