Rodak spoglądał na lewo i na prawo ze swojego okna, nie miał w polu widzenia przedmiotów obcych i martwych, wszystkie opowiadały o wydarzeniach i lasach ludzkich. Dlatego czuł się dobrze na swojej ulicy, a ilekroć myślał o tym, że ona w przyszłości zniknie, aby jej nie żałować, musiał przywoływać na pamięć wszystkie argumenty o gruźlicy, o grzybie drzewnym, o reumatyzmie, o higienie.<br>Z lewej strony przyszedł Fijałkowski. Rodak rozpoznał go z daleka po stolarskim chodzie.<br>Chód ten właściwy był ludziom, którzy za czasów wczesnej młodości pracowali w warsztatach bez maszyn, torturowali swe miękkie jeszcze kości przy pomory zapomnianych już dzisiaj narzędzi