tym głowy, tylko spokojnie wyjaśniał, nawet jak to był szósty raz w miesiącu. Po chwili wszedł chłopak w moim wieku: "Ja w sprawie roboty".<br>"Zawód?" - zabełkotał kierownik, który też już coś ćwiknął z rana, ale z racji swego stanowiska nic nie musiał wyjaśniać. "Tokarz" - wykrztusił klient i zarumienił się jak panienka. Zdzisio, bo tak nazywano go w zakładzie, nieśmiały, cichy, wstydliwy, nie umiał tak jak inni tylko raz postawić flaszki, żeby się wkupić i zakolegować ze swoją brygadą. Codziennie musiał przynosić kilka win albo pół litra wódki. Sam długo wzbraniał się przed wypiciem, w końcu nie wytrzymał.<br>"Nalejcie i mnie" - wyszeptał