a teraz nie wiem skąd, ale kupić można - przekonuje. - Ale z tymi kradzionymi autami, to się interes nie opłaca. Jeden taki z Gronia kupił w zeszłym roku malucha. Sąsiad mu <dialect>poraił</>. Poszedł z nim do przeglądu, okazało się, że kradziony. Policja zabrała auto. Chłop stracił pojazd i jeszcze musiał za parking słono zapłacić. I choć powiedział od kogo kupił, tamten co sprzedał do dziś jest czysty, nic mu nie zrobili. Mądrzejszy był inny chłop z naszej wsi, co kupił <dialect>se</> okazyjnie favoritkę. Wiedział, że kradziona, ale cena była niska, to się pokusił. Też mu policja zabrała, ale nie zdradził od kogo