ogromu<br>dojdzie, że matka - Dzięgiel z domu.<br><br>Tak więc dyszący z gniewu Stachu<br>siostrzeńca swego dostrzegł z dachu.<br>Zrazu kompletnie go zatkało,<br>w krtani mu jeno gulgotało,<br>twarz krwią nabiegła aż do włosów,<br>lecz w końcu zdołał dobyć głosu:<br>Ach, ty - zaryczał - gadzie plemię!<br>Bodajbyś zapadł się pod ziemię!<br>Owco parszywa! Hańbo stada,<br>coś się z czerwonym wilkiem zadał!<br>Bestią ty jesteś, nie człowiekiem!<br>Ty - wykarmiony Dzięglów mlekiem,<br>ty - szlachetnego syn Deptały,<br>co mętów go zatłukły pały,<br>jak zbir, jak Kain, łach ostatni,<br>łapska chcesz nurzać we krwi bratniej!<br>Gnojku! Wypierdku faszystowski!<br>Nim cię dosięgnie wyrok boski,<br>przysięgam, jakem wuj twój