pijemy już w ogrodzie zimowym, przylegającym do sali, wśród palm i egzotycznej roślinności, w wysokiej ośmiobocznej rotundzie z kopią Thorvaldsenowskiego <name type="tit">Merkurego</> pośrodku. Jedyna to pozostałość dawnego pałacu Potockich. Muzykujemy, kwartet, mała orkiestra smyczkowa, obok w zielonej sali muzycznej. Odpoczywamy w dalszych gabinetach, ciesząc oczy pięknym meblem empirowym, zegarem stanisławowskim. Ci parweniusze "narodowego socjalizmu", dla których usłano to gniazdko, umieli podpatrzeć smak wielkopański, potrafiliby się nim cieszyć, niestety - o parę pokoleń za późno i w sytuacji tak przedziwnej, że nie sposób pojąć ich pewności siebie.<br><page nr=28> Najpierw pewna przypuszczalna cyfra. Przebudowa w latach 1940 i 1941, kiedy siła kupna złotego niewiele się różniła