Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Opowiadania drastyczne
Rok powstania: 1968
co chroniło przed zimnym wichrem, śniegiem i deszczem. Za drobne wyroby z drzewa dostawaliśmy od kucharza dokładkę z dna kotła, gdzie zupa była najgęstsza. Do zupy dolewaliśmy zawsze trochę pokostu. Okraszona w ten sposób zawierała bądź co bądź nieco więcej kalorii. Kapo, przekupiony przez nas parą butów, które przemycił mecenas, patrzał przez palce na ubywający stale pokost.
W wolnych chwilach grywałem z rotmistrzem w kości, misternie wycięte z drzewa. Stawką w grze było jedno "sztachnięcie". Rotmistrz nie potrafił oprzeć się pokusie. I tutaj także zaczął szachrować. Przyłapałem go, jak zręcznie podmieniał kostkę na inną, ukrytą w rękawie. Miała z jednego boku wbity kawałek
co chroniło przed zimnym wichrem, śniegiem i deszczem. Za drobne wyroby z drzewa dostawaliśmy od kucharza dokładkę z dna kotła, gdzie zupa była najgęstsza. Do zupy dolewaliśmy zawsze trochę pokostu. Okraszona w ten sposób zawierała bądź co bądź nieco więcej kalorii. Kapo, przekupiony przez nas parą butów, które przemycił mecenas, patrzał przez palce na ubywający stale pokost.<br>W wolnych chwilach grywałem z rotmistrzem w kości, misternie wycięte z drzewa. Stawką w grze było jedno "sztachnięcie". Rotmistrz nie potrafił oprzeć się pokusie. I tutaj także zaczął szachrować. Przyłapałem go, jak zręcznie podmieniał kostkę na inną, ukrytą w rękawie. Miała z jednego boku wbity kawałek
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego