czwartej, kiedy zaczął koncert ten pijak; bracie, facet z otwartego okna w bloku naprzeciwko wykrzykiwał do kogoś, najpewniej nieobecnego: "ty kurwo", ale z tych dwóch słów potrafił skomponować długą pieśń, modlitwę, chorał, nie wiem, jak to nazwać. Wsłuchaj się, wysil wyobraźnię - cisza przedświtu i nagle głuche, złowieszcze stęknięcie: ty kurwo! - pauza, echo przebrzmiało - i w zupełnie innej tonacji błagalnie, jakby wołał: "o, pani moja!" - kurwo ty!<br>Wszystko tam było:<br>ty kurwo! - piskliwie, histerycznie<br>kurwo ty! - ze smutkiem i politowaniem<br>ty kurwo? - pytająco i podejrzliwie<br>kurwo ty! - nieomal uroczyście<br>ty kurwo! - z najwyższą pogardą.<br>ty kurwo, ty kurwo, kurwo ty! - w dramatycznym