samochód zatrzymał się przed domem, a oni sami zapukali do drzwi. Na ich widok Zosia zdenerwowała się niebotycznie, wiadomo było bowiem, że tak Włodzio, jak i Marianne nie mogą żyć bez kawy, są po całym dniu jazdy i padną, jeśli jej nie dostaną.<br>- No nie, to przecież coś okropnego, istny pech! Trzeba kupić jeszcze dzisiaj! Słuchaj, gdzie on może kupić kawę? Paweł...!<br>- Przecież nie urodzę - mruknął Paweł, nie wykazujący cienia inicjatywy, ani tym bardziej entuzjazmu, z nie znanych nam bowiem przyczyn nie znosił Włodzia.<br>- Kolację zjedliśmy w Roskilde, ale na kawę przyjechaliśmy do ciebie - wykrzykiwał radośnie Włodzio wśród powitań, nie zdając