powiedziała zmartwiona. - Ja go naprawdę potrzebuję w cegielni.<br>I tutaj Tadeusz ją zadziwił, sądziła, że będzie nalegał, aby odprawić kochliwego inżyniera, a on nagle obrócił wszystko w żart. Stwierdził nawet, że to zesłanie do Konczaninów było karą zbyt surową, w końcu nic dziwnego, że się biedak poznał na Ewelinie. Jego pech, że Tadeusz był pierwszy. <br>- Ale jak ja mam się wobec niego zachowywać? <br>- Naturalnie. <br>- Dobrze ci mówić - burknęła. <br>Nazajutrz pojechała do cegielni rowerem, zwykle jeździła z panem Jarkiem jego motocyklem na tylnym siodełku. Wkrótce potem zjawił się inżynier, pierwsze zdania, jakie zamienili, brzmiały dość sztucznie, ale potem wciągnął ich wir pracy