to", wzruszył inżynier ramionami patrząc na mnie wymownie, odpowiedziałem mu rozłożeniem rąk, prawdziwie bezradnym rozłożeniem, wyciągnął Wiator papierosy i nikogo nie częstując zapalił, trzaskał przy tym zapalniczką w sposób podobny nieco do poprzedniego trzaskania, stan swojej psychiki wyrażał za pomocą tego trzaskania lepiej, niżby to zrobiła orkiestra symfoniczna, po czym pedantycznie umieścił instrument w kieszonce kamizelki, ramiona wyciągnął do Tęgopytka, jakby chciał go do serca przycisnąć, i rzekł z męską serdecznością "Robercie! Przecież ty się nie możesz marnować! A tak, jak żyjesz, to jest marnowanie!", przez chwilę nikt się nie odzywał, zauważyłem w tym czasie, że ołowiowe światło podchodzi do połowy