pobłażliwym uśmiechem wyrzuciła mnie za drzwi, lekceważąco traktując zgłoszone do wwozu dewizy, odmawiając przyjęcia pieniędzy za samochód i ze wstrętem niemal patrząc na moje walizki. Zagroziłam, że następnym razem przewiozę jakąś potężną kontrabandę, co wywołało wybuch beztroskiego śmiechu i liczne dowcipy. Dostałam kawy i kawałek zwyczajnej kiełbasy. Szczęście kwitło i pejzaż jaśniał nadprzyrodzonym blaskiem.<br>Diabeł usiadł za kierownicą, co przyjęłam z najwyższą ulgą, bo wszelkich wyczynów motoryzacyjnych miałam już po dziurki w nosie.<br>- Kochanie, błagam cię, jedź bardzo wolno i ostrożnie - poprosiłam, zapalając wreszcie spokojnie papierosa. - Proszę cię, żadnych pośpiechów, żadnych nerwowych czynów!<br>- Przecież jadę ostrożnie - odparł z niezadowoleniem, dodając, swoim