grać!<br>Polek patrzył w niebo niskie i szare jak grzyb nasycony wodą.<br>- Człowiek jestem państwowy i grubych słów nie zniosę <br>- denerwował się Maciejko.<br>- Co było, minęło. Czas jechać, bo noc nadchodzi <br>- chrypnął pan Staś.<br>Dzieukom tugo, tugo, tugo,<br>a sołdatom lubo, lubo,<br>a sołdatom choroszo...<br>- rozległ się śpiew zawadiacki i pełen siły młodzieńczej. Trzymając się parkanów, szedł naprzeciw znany rękodzielnik Dolnych Młynów, pan Skierś. Mokre jego włosy sterczały na wszystkie strony jak zmaltretowana gradobiciem trawa. Już z daleka machał przyjaźnie ręką oswobodzoną gdzieś szczęśliwie z rękawa, który urwany został razem z tak zwanym mięsem, czyli podszewką, płótnem krawieckim i włosiem.<br>Kiedy