obserwowała uważnie ich odjazd. A więc oni w lot chwycili, co się dzieje, i usunęli się z domu, po spełnieniu obowiązków, zostawiając nam swobodę - pochwalił ich w myślach. - No, zobaczymy, jeżeli uda się zrobić z nich strażników naszego sekretu, potrafię milczenie wynagrodzić.<br>Prowadząc austina, wymijając rowerzystów nadlatujących w łopocie białych pidżam, chybotliwym ruchem podobnym do lotu motyli, dostrzegał w plamie słońca wpadającej przez szybę dłonie Margit leżące tak blisko, że z trudem powstrzymywał się, by nie zdjąć ręki z kierownicy i nie pogłaskać. Na starym trakcie musiał zwolnić, auto grzęzło między tongami, które nie chciały ustąpić, choć skowyt sygnału niepokoił poganiaczy