Wracają grzecznie do swoich mieszkań w wysokościowcach. Między meble z rurek. A rano, na śniadanie, znów zdrowe płatki albo jakieś zasrane kiełki. Stąd wiem, że poznałam paru takich.<br>- Aha? <br>Ale Kronholtz był inny. On tylko wyglądał jak Chico Marx w rogowych okularach, ale na stoliku miał nie dwa piwa, tylko pięćdziesiąt dwa, co najmniej. Najrozmaitsze. Obok niego siedział gruby Koreańczyk albo Chińczyk, z czarnym wąsikiem. (Kitahara się potem strasznie obraził, że go wzięłam za Koreańczyka czy Chińczyka, ale dał się przeprosić.) Na trzeciego siedział chudy facet, który mógł być Włochem, ale na pewno nie Amerykaninem, bo nosił bródkę w szpic. Amerykanie brzydzą