Jeden leżał na łóżku, wsparty na łokciu, z milczącą mandoliną pod pachą.<br>Jerzy szarpał się z guzikami kurtki. Kolumb, wyciągając spod ubrania stena, cofnął się o krok, wpadając pod lufę pistoletu Zygmunta. "Aaa" -wyło w nim coś dziwnego. Znaczyło to: za ojca, za ojca, za...<br>Bebe okręcił się błyskawicznie na pięcie - w skoku ku stojakowi z bronią, ugiął się dziwnie i zwalił na podłogę jak strzelony w locie... Kolumb łapał wrażenia cząstkowe. Przerażenie. Dwóch dopada stojaków, wziął ich Jerzy: jeden pada na podłogę, drugi siada przy stojaku, potem powoli chyli się w jego stronę z rękami na podłodze, jak mahometanin w