Tak, przez pół roku mieliśmy randki raz w tygodniu i nie sposób sobie wyobrazić, jak czekałem na sobotę, jak dni skreślałem, a od piątkowego popołudnia - godziny. Ewa odświętnie-imieninowa, w nowym ciuchu, bo nie zdarzyło się wtedy, bym dwa razy rozbierał ją z tego samego; wino na stole, kurczak w piekarniku, rozliczamy te kwity, żeby mieć później spokój, siadamy do papierków, Ewa Sz., moja szefowa, moja dłoń na udzie szefowej. W połowie pracy lądowaliśmy na dywanie, na sztucznym niedźwiedziu z realistycznym łbem i szklanymi oczami; Ewa pode mną w rozchełstanej bluzce, rajstopy pospiesznie z jednej nogi ściągnięte. Ewa, której mocne, sprężyste