Typ tekstu: Książka
Autor: Dukaj Jacek
Tytuł: W kraju niewiernych
Rok wydania: 2003
Rok powstania: 2000
na to Nazgul? - spytałem.
Przełknęła przeżuwany akurat kęs mięsa, nim odpowiedziała. Zapadła już noc, gorąca jasność rozskrzeczanego płomienia zaślepiła i przykuła nasze oczy, istniał tylko ten ogień - i ciemność.
- Porozsyłał ludzi z poleceniem ewakuacji zagrożonych światów, ale Astro za zagrożone nie uważa - wzruszyła ramionami. - Czeka.
Arianne była niska, szczupła, ciemnowłosa; piękna wyrazistym kobiecym wyobrażeniem ideału urody. Już sama ta naddoskonałość, bez potrzeby przymykania powiek, wyróżniała ją wśród atrap. Wszyscy spotkani dotąd przeze mnie gracze mieli wygląd aniołów. Lub demonów, pomyślałem, spoglądając na Llametha.
- I jak ci mówi ta twoja intuicja? - burknął. - Jest tu Alex, hę?
- Nie ma. Ale jest wirus.
Santana
na to Nazgul? - spytałem.<br>Przełknęła przeżuwany akurat kęs mięsa, nim odpowiedziała. Zapadła już noc, gorąca jasność rozskrzeczanego płomienia zaślepiła i przykuła nasze oczy, istniał tylko ten ogień - i ciemność.<br>- Porozsyłał ludzi z poleceniem ewakuacji zagrożonych światów, ale Astro za zagrożone nie uważa - wzruszyła ramionami. - Czeka.<br>Arianne była niska, szczupła, ciemnowłosa; piękna wyrazistym kobiecym wyobrażeniem ideału urody. Już sama ta naddoskonałość, bez potrzeby przymykania powiek, wyróżniała ją wśród atrap. Wszyscy spotkani dotąd przeze mnie gracze mieli wygląd aniołów. Lub demonów, pomyślałem, spoglądając na Llametha.<br>- I jak ci mówi ta twoja intuicja? - burknął. - Jest tu Alex, hę?<br>- Nie ma. Ale jest wirus.<br>Santana
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego