miną tak wspaniałą, że Hubert aż kwiknął z uciechy. <br>- To byłoby dobrze z kim innym, nie z nim - zadecydował. - Słyszałaś przecież wyraźnie, zapowiedział ci najgorsze szykany. I masz czekać na nie jak kurczę na przyjazną dłoń Wiktoryny? Nie, przysięgam ci, że nie pozwolę na to! <br>Gabi wbiła ogromną igłę w piętę swej pończochy i wyciągnęła ją pracowicie, w milczeniu. <br>Hubert zaś roztoczył przed nią wszystkie korzyści, wypływające ze stanowiska zaczepnego. Mówił wiele o sprawiedliwości dziejowej, o Bogu, który sprzyja uciśnionym, o smutku, który ogarnia chrześcijańską duszę wówczas, gdy zło triumfuje! W końcu postawił na swoim. <br>Gabi się formalnie zdawało, że dziury