Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
oknie, niecierpliwie wyczekiwałem zjawienia się na podwórzu Wani Mandrowskiego, w końcu wybiegałem z domu, przykładałem do ust dłonie zwinięte w trąbkę i wołałem:

- Wstawaj, podymajsia, raboczij narod!

Na to umówione hasło pierwszy wybiegał Wołodia, zaraz po nim Kukurydza i wreszcie, zapinając po drodze guziki czarnej "kosoworotki" - Waniusza.

Z okna piątego piętra wychylała się ciotka Mandrowska i wycierając ręce błyszczące od mydlin groziła nam z góry:

"Raboczij narod..." Próżniaki zatracone! Kija na was trzeba!

Gdy wpadała w gniew, bezpieczniej było wyjść na ulicę... Łamiąc zakazy rodziców, oglądając się niepewnie za siebie, mknęliśmy na Włodzimierską Górkę, skąd rozpościerał się rozległy widok.

Kijów to
oknie, niecierpliwie wyczekiwałem zjawienia się na podwórzu Wani Mandrowskiego, w końcu wybiegałem z domu, przykładałem do ust dłonie zwinięte w trąbkę i wołałem:<br><br>- Wstawaj, podymajsia, raboczij narod!<br><br>Na to umówione hasło pierwszy wybiegał Wołodia, zaraz po nim Kukurydza i wreszcie, zapinając po drodze guziki czarnej "kosoworotki" - Waniusza.<br><br>Z okna piątego piętra wychylała się ciotka Mandrowska i wycierając ręce błyszczące od mydlin groziła nam z góry:<br><br>"Raboczij narod..." Próżniaki zatracone! Kija na was trzeba!<br><br>Gdy wpadała w gniew, bezpieczniej było wyjść na ulicę... Łamiąc zakazy rodziców, oglądając się niepewnie za siebie, mknęliśmy na Włodzimierską Górkę, skąd rozpościerał się rozległy widok.<br><br>Kijów to
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego