W Chinach stawało się coraz ciaśniej. Po piętach, jak charty, uganiali się na prześcigi biali i żółci szpiedzy. Trzeba było przemykać się nocami, myszkować po zakamarkach, jak niegdyś, w dzieciństwie, kiedy szukał zapadłej dziury na nocleg. Pracować było coraz trudniej. Ze zmęczenia i nie sypiania kleiły się oczy, ćmiły osmagane pięty.<br>Pomoc nadeszła nieoczekiwanie. Wystarali się o nią przyjaciele. Kuomintang odkomenderował go wraz z grupą studentów na studia do Europy.<br>W duszny, upalny wieczór, kiedy obładowany okręt kołysał się ociężale na zgarbionych, ociekających pianą grzbietach fal, jak olbrzymia, nieporęczna szafa na uginających się od wytężenia plecach tragarzy, P'an Tsiang-kuei po