jak wracałyśmy, to powiedziała mi, że w szpitalu nie mogli się nadziwić, dlaczego nikt tego nie zauważył, że musiało go strasznie bolec i czasem musiał być zupełnie nienormalny i gadać jakieś dziwne rzeczy. No ale przecież wszyscy widzieli, tylko że on pił i pił, kto by to traktował serio, kiedy pijak coś głupio gada albo krzyczy. Tyle mi tylko powiedziała, jakby chciała go trochę usprawiedliwić, bo przecież nigdy nie rozmawiałyśmy, a może tylko tak mówiła, żeby cokolwiek mówić, bo głupio było milczeć, skoro jechałyśmy razem metrem.<br><gap reason="sampling"><br>Niektórzy tego nie rozumieją, a to takie ważne. Nie rozumieją, że cokolwiek by się zdarzyło