Typ tekstu: Książka
Tytuł: Klechdy domowe
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1960
mojej.
Pewnego dnia, kiedy powtarzał właśnie te wyrazy, usłyszał kołatanie. Pośpiesznie podszedł do drzwi i odsunął rygle. Na progu stało kilku ceklarzy* z halabardami w dłoniach.
- Jegomość burmistrz wzywa was, mistrzu, byście nie zwlekając stawili się na Ratuszu! - oznajmił jeden z miejskich pachołków.

Zegarmistrz zdziwił się, podniósł brwi.
- Cóż za pilna sprawa? - zapytał.
Żaden jednak z ceklarzy nie umiał mu odpowiedzieć na to pytanie. Narzucił tedy płaszcz na ramiona i poszedł wraz ze strażnikami na Długi Targ.
Był dżdżysty jesienny dzień. Ptactwo latało nad iglicami wieżyczek i wokół potężnej wieży kościoła Panny Marii. Porywisty wiatr dmący spod łuków nadmotławskich bram rozwiewał
mojej. <br> Pewnego dnia, kiedy powtarzał właśnie te wyrazy, usłyszał kołatanie. Pośpiesznie podszedł do drzwi i odsunął rygle. Na progu stało kilku &lt;orig&gt;ceklarzy&lt;/&gt;* z halabardami w dłoniach. <br>- Jegomość burmistrz wzywa was, mistrzu, byście nie zwlekając stawili się na Ratuszu! - oznajmił jeden z miejskich pachołków. <br><br>Zegarmistrz zdziwił się, podniósł brwi. <br>- Cóż za pilna sprawa? - zapytał. <br>Żaden jednak z &lt;orig&gt;ceklarzy&lt;/&gt; nie umiał mu odpowiedzieć na to pytanie. Narzucił tedy płaszcz na ramiona i poszedł wraz ze strażnikami na Długi Targ. <br>Był dżdżysty jesienny dzień. Ptactwo latało nad iglicami wieżyczek i wokół potężnej wieży kościoła Panny Marii. Porywisty wiatr dmący spod łuków nadmotławskich bram rozwiewał
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego