tej zdrowaśki świętej. Że miejsce miał ostatnie, na progu kościelnym, u drzwi kruchty, a wzrostem górował nad wszystkimi - widział przed sobą rozlegle a daleko, aż w głąb, do ołtarzowych stopni.<br>Patrzył jakoś pochmurnie a w skupieniu, w rozważnym postrzeganiu, w zamyśle chłodnym a przenikliwym. Patrzył i słuchał; słuchał z jakąś pilną ciekawością, namarszczoną wśród czoła, między nastroszonymi brwiami.<br>Juści, miejsce miał ostatnie. Nie pchał się nigdy do kościoła; tyle że ta przystanął na progu, klękał, kiedy inni klękali, wstawał, kiedy wstawali - a na wszystko po swojemu poglądał; po swojemu wszystkiego wysłuchiwał... W modleniu gorliwy nie był; Panu Bogu się nie naprzykrzał