dosięgnął ją celny kamień - jakby powiedział kolega Dziadzio - z procy sprawiedliwości.<br>Po południu plaża i długi spacer przez diuny; powrót z pierwszym zmierzchem, namorzu pożegnalny koncert barw, świateł, nastrojów, miasteczko pulsuje ożywionym wieczornym gwarem, wśród drzew i pod murami gęsto od szeptów, śmiechów nawoływań; <page nr=158> spod kina wzbija się melodia włoskiej piosenki, druga melodia rozbrzmiewa z ogródkowej restauracji koło przystani, tam festony kolorowych żarówek, a dalej pusta i nierealna perspektywamola; niedotkliwy smutek obcości nie jestem ani tam, ani tutaj, jestem nieprzynależny, udało mi się umknąć samemu sobie.<br>Ulga czasu i miejsca bez zobowiązań.<br>Nieprawda. Cały dzień z Doliną, w Dolinie.<br>Przyszła ze