szeroko rozparte, jak znarowione konie. Krzesła, wygodne i ciężkie, kryte były pasiastym materiałem, zblakłym i przetartym. Każde dotknięte było ciężkim reumatyzmem, jęczało bowiem boleśnie zardzewiałym jękiem sprężyn, ile razy usiadł na nim człowiek. W "bawialni", dlatego tak nazwanej, że nikt się tam nigdy nie bawił - bo chyba tylko pokutująca' dusza pląsała tam o północy - sterczało wielkie zwierciadło w czarnych ramach, tym się odznaczające; że nie dawało odbicia; zasnute bielmem, jakby zamarzłe, jedynie po prawej stronie odbijało wizerunek człowieka, co się w nim zapragnął przejrzeć. Nikt tego nigdy nie czynił, desperat taki bowiem uciekłby z krzykiem przerażenia dojrzawszy w zaklętym zwierciadle zamiast