Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
o tej porze dnia było rojno. Stróżujący żołnierze stali w kilku miejscach, inni grali w karty, popijając wino, wciąż jednak mając włócznie w zasięgu ręki. Kilka wozów czekało przed bramami magazynów i spichlerzy, praczki rozwieszały na linkach obrusy, słychać było krzyki nadzorców i nawoływania służby.
Doron szedł wzdłuż budynków, okrążał plac, kryjąc się w cieniu wału. Gdy przechodził koło spichrza, jeden z dźwigających worki z ziarnem niewolników potknął się i przewrócił. Zaraz doskoczył do niego strażnik, wrzasnął, kopnął kilka razy - tak, by zabolało, ale żeby nie uczynić rabowi krzywdy.
Żeby wejść do sali przyjęć, potrzebny był specjalny glejt. Tu już Doron
o tej porze dnia było rojno. Stróżujący żołnierze stali w kilku miejscach, inni grali w karty, popijając wino, wciąż jednak mając włócznie w zasięgu ręki. Kilka wozów czekało przed bramami magazynów i spichlerzy, praczki rozwieszały na linkach obrusy, słychać było krzyki nadzorców i nawoływania służby.<br>Doron szedł wzdłuż budynków, okrążał plac, kryjąc się w cieniu wału. Gdy przechodził koło spichrza, jeden z dźwigających worki z ziarnem niewolników potknął się i przewrócił. Zaraz doskoczył do niego strażnik, wrzasnął, kopnął kilka razy - tak, by zabolało, ale żeby nie uczynić rabowi krzywdy.<br>Żeby wejść do sali przyjęć, potrzebny był specjalny glejt. Tu już Doron
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego