Henryk i że nie przeżyję zupełnie sama tego ostatka życia, który mi pozostał, ale potem nagle to znikło i przypomniało mi się, jak ludzie śpiewali w obozie, tak cicho śpiewali, mniej śpiewali, a bardziej mruczeli, bo w każdej chwili mogli pojawić się esesmani i bić. <br><page nr=29> I wszystko przyszło z ta płaczliwa pieśnią, wszystko przyszło...<br>Otworzyłam oczy i zobaczyłam ich. Przez chwilę myślałam, że trzeba się obudzić, ale przecież wiedziałam, że nie śpię. Wciąż byłam w Polsce, w Krakowie, na Szerokiej, wciąż widziałam tych samych ludzi i słyszałam tę sama muzykę. Nic się nie zmieniło, prawie nic, tylko oni, oni szli, szli