ktoś<br>nie miał innego zdania niż on. W skrytości uważał, że Pan Bóg po to<br>jest w niebie, żeby on, Kaźmierz, miał tam sojusznika, bo przecież jak<br>ktoś tak niepozornego wzrostu, a za to z przeogromnym zaufaniem zwraca<br>się do najwyższej instancji - to jak mu odmówić pomocy i nie zesłać<br>plag na jego wrogów?<br> Gdy stawał przy płocie naprzeciw Kargula, to on był na pozór łagodnym<br>pasterzem Dawidem, co to nawet słynnej procy przez zapomnienie nie ma<br>przy sobie - tamten zaś potężnym Goliatem, który co postawi stopę, to<br>rozgniata przeciwników...<br> Władysław Kargul nie szedł, tylko kroczył, nie mówił, tylko dudnił<br>jak