przenośną sondą, której wiertniczy korpus podtrzymywał <orig>arktan</>. Rohan nie zwracał na ich krzątanie się żadnej uwagi. Maska obejmowała tylko nos i usta, oczy i całą głowę miał wolną, bo zdjął z niej płytki hełm ochronny. Czuł wiatr we włosach, osiadanie delikatnych ziarenek piasku na twarzy, jak łaskocząc wciskały się między plastykowe obrzeże i policzki. Niespokojne porywy łopotały nogawkami kombinezonu, wielki jak obrzękły dysk słońca, w który można było patrzeć chyba sekundę bezkarnie, tkwił teraz za samym czubkiem rakiety. Wiatr świstał przeciągle, pole siłowe nie powstrzymywało ruchu gazów, dlatego nie mógł w ogóle dostrzec, gdzie wstaje z piasków jego niewidzialna ściana. Olbrzymi