opuszczona. Rusztowanie osobowego dźwigu stało jednak pewnie, a pusta klatka windy z otwartym wejściem zdawała się zapraszać do środka. Obok niej wystawało z piasku kilka butelek tlenowych. Aluminiowe ich ścianki lśniły, jakby porzucono je zaledwie kilka minut temu. Nieco dalej wystawał z wydmy błękitny fragment jakiegoś przedmiotu, który okazał się plastykowym pojemnikiem. Zresztą chaotycznie porozrzucanych przedmiotów było we wklęsłości u podnóża statku mnóstwo: bańki konserwowe, pełne i opróżnione, teodolity, aparaty fotograficzne, lunety, statywy i manierki - jedne całe, inne noszące ślady uszkodzeń.<br>Zupełnie jakby je ktoś wyrzucał całymi stosami z rakiety! - pomyślał Rohan, zadzierając głowę tam, gdzie w postaci ciemnego otworu widniało