Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
wedle kościoła i poczty, siedemnaście razy w te i z powrotem. Moje dzieciaki przyuważyły, takie zmyślne.
Róża zaskoczona, w otępieniu upodobniła się do mechanicznej lalki. Naciągnięta sprężyna doszła do kresu i mechanizm ustał. Jej zlepione włosy lśniły - od śnieżnej rosy? Własnego potu? Czegoś innego? Wydawało się, że na głowie ma płat pergaminowego papieru. Oczy zapadły się w głąb, były nieobecne, świadomie niczego nie rejestrowały. Podbródek drżał intensywnie, jak u odratowanej topielicy. Tak chciał ją przytulić, ogrzać. Baba dudniła dalej swoje. - To było tak, moja starsza, Maryśka, mówi do mnie: mama, popatrz sama, co się dzieje. Pani pisarzowej na głowę padło, chodzi
wedle kościoła i poczty, siedemnaście razy w te i z powrotem. Moje dzieciaki przyuważyły, takie zmyślne.<br>Róża zaskoczona, w otępieniu upodobniła się do mechanicznej lalki. Naciągnięta sprężyna doszła do kresu i mechanizm ustał. Jej zlepione włosy lśniły - od śnieżnej rosy? Własnego potu? Czegoś innego? Wydawało się, że na głowie ma płat pergaminowego papieru. Oczy zapadły się w głąb, były nieobecne, świadomie niczego nie rejestrowały. Podbródek drżał intensywnie, jak u odratowanej topielicy. Tak chciał ją przytulić, ogrzać. Baba dudniła dalej swoje. - To było tak, moja starsza, Maryśka, mówi do mnie: mama, popatrz sama, co się dzieje. Pani pisarzowej na głowę padło, chodzi
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego