na Nikolettę, nie zważał ani na syknięcia Szarleja, ani na miny Samsona. - Dla bezpieczeństwa. Jeśli nie macie nic przeciw...<br>- Kto powiedział - rzekł Buko - że nie mam?<br>- Nie miej - powiedział dość znacząco Notker Weyrach. - Dlaczego masz mieć? Nie lepiej, wśród danych cyrkumstancyj, by byli z nami? Miast za nami, za naszymi plecami? Chcieli, jak pamiętam, na Węgry, z nami im po drodze...<br>- Dobra - kiwnął głową Buko. - Jedziecie z nami. Na koń, comitiva. Hubercik, pilnuj dziewki... A pan, panie Huonie, czemu taką minę ma kwaśną?<br>- Pomyśl, Buko. Pomyśl. <br><tit>Rozdział dwudziesty czwarty</> <br><intro>w którym Reynevan, zamiast na Węgry, jedzie na zamek Bodak w Górach