odzwierciedlały się chwilowe trudności aprowizacyjne.<br>Jeszcze na początku lat sześćdziesiątych autor wyśmiewał warszawiaków, którzy kupują towary na zapas z obawy na przykład przed końcem świata, tak jak to wcześniej robili, bojąc się zaćmienia słońca w Suwałkach, wojny w Korei, próbnego wybuchu bomby atomowej, a nawet lotu Gagarina, kiedy rozeszli <orig>sie</> plotki, że cała żywność będzie wywieziona na Księżyc. Z biegiem czasu jednak kłopoty z kupieniem towarów były coraz większe, i to nie z powodu paniki klientów. Bohaterowie Wiecha często spotykali się w kolejkach czekających na dostawę towaru do sklepu. Narzekali, że nie ma: a to przecieru pomidorowego, a to konserwowych ogóreczków