rokrocznie zalewane, podczas jesiennych deszczy, czy wiosną - przez topniejące śniegi, to drogę przez nie ku rzece usypano na wyniosłej grobli, wysadzanej głowiastymi wierzbami. Latem, na rowerze, to ani się człowiek obejrzał, jak już tą drogą po grobli docierał do Niemna, by <br> ciało spocone od upału zanurzyć w krystaliczną wodę i płynąć w dół rzeki, a potem ścieżką nadbrzeżną wrócić do zostawionej odzieży. Poopalać się, osuszyć, a potem, jak dziś młodzież mawia, "wskoczyć w gacie" i z powrotem do domu - na posiłek. Bo jaka by to nie była pora, zawsze na jakiś się trafiało, skoro stołownika czekało ich w Szczorsach sześć dziennie