w przestrachu i pobiegłem do mieszkania profesorostwa.<br>Zapukałem do drzwi, najpierw delikatnie. Nie było odpowiedzi. Zapukałem głośniej. Cisza. Czekałem kilka minut nie wiedząc, co począć. U sąsiadów piętro wyżej też nikt nie odpowiadał. Musi ktoś być w domu - pomyślałem - gdyby opuścili miasto na dłużej, byłyby jakieś informacje, jakieś zabezpieczenia. <br>Cierpliwie, po cichu zacząłem znowu pukać do drzwi profesorostwa dając tym znać, że wiem, że ktoś musi być w domu, że nie mam złych zamiarów. Udało się. Po długiej chwili coś zaszurało za drzwiami i usłyszałem cichy, niepewny głos profesorowej:<br>- Kto tam?<br>Także po cichu, zdobywając się na maksymalny spokój, przedstawiłem się i