święta wojna nie przyniosła jednak świętego pokoju i spokoju ani świętych porządków, jakie obiecywali święci wojownicy, mudżahedini. Po niesławnej rejteradzie Rosjan musiały minąć jeszcze trzy długie lata, zanim przypuścili w końcu szturm na Kabul i skłóceni objęli władzę w kraju. Jeszcze nie zdążyły się dobrze zabliźnić rany i wyschnąć łzy po starej wojnie, gdy wybuchła nowa, bratobójcza, między tymi, którzy zawczasu potrafili zagarnąć największe arsenały i najwięcej pieniędzy. Pomniejsi i ubożsi komendanci, tacy jak mułła Omar, Mohammad Abbas i ich towarzysze, mogli jedynie bezradnie się przyglądać, jak inni walczą o łupy i rwą kraj na strzępy.<br>Omar, który w czas krótkiego i