rozmowy wspomniałem, że monsignore milczy jak zaklęły. Wykonał nieokreślony ruch ręką, który zinterpretowałem jako uspakajający, i natychmiast przeszedł do sprawy mojego wyniesienia się. Teraz powiedział:<br>- Obawiam się, że wyczekując na miejscu zmarnujesz dużo czasu. Przypomniałem mu, że to właśnie radził, pewien tak jak ja, że odpowiedź od monsignora przyjdzie szybko, po której z miejsca trzeba będzie złożyć papiery dla Torunia, by kuć żelazo, póki gorące.<br>- Oczywiście! Ale przypominam ci, że od czasu naszej rozmowy zmarł biskup Horzeliński.<br>- Jak to? - zawołałem zdumiony. - Przecież już po śmierci omawialiśmy raz jeszcze prognozy, Podług pana jak najlepsze, i cały plan postępowania, który pan potwierdził w