przewodników tatrzańskich w jeździe na nartach. Na fotografiach widać, że do poszukiwań zaginionych używał także psów. Z początku ważnym problemem była kwestia należytego zabezpieczenia finansowego Pogotowia. Zaruski rozwiązał go tworząc w roku 1913, częściowo ze składek społecznych, (pieniądze otrzymał od komisji klimatycznej Zakopanego) tzw. fundusz żelazny Pogotowia, a ratownicy nie pobierali pieniędzy za wyprawy - praca w Pogotowiu była honorowa. Zaruski zajął się także zaopatrzeniem swych ludzi w jak najlepszy sprzęt ratowniczy: ubrania nieprzemakalne (peleryny z batystu Bilrotha lub Mossetiga), czekany (kupowane w sklepie Mizzi Langer w Wiedniu, potem robione w Zakopanem), haki, latarki, kuchenki spirytusowe, na miejscu sporządzono apteczki podręczne, siatki