tylko jedno znaczenie i brzmiało w jej wnętrzu jak zła wróżba, że jej dzieci - mogą być idiotami.<br>Jednak była jeszcze nadto młoda, aby miała dać się znękać tego rodzaju strachami. Znajdowała na nie ratunek, i to nie w rzeczach, które by pozostawały w jakimś z nimi związku, ale w całkiem pobocznych, które jednak zawierały w sobie nieoczekiwaną pociechę. I tak na przykład, gdy bardzo bała się pozostawać sam na sam z obłąkanym, a odejść nie mogła, bo znów bała się go też zostawić samego, przyszło jej raz do głowy, żeby z nim pójść posiedzieć do ogrodowej. Ogrodowy-stolarz nazywał się Nebelski