do pierwszej miłości, tak intensywnie, że w normalnych warunkach bym się udusił, zsiniał, spalił w obliczu ogromu nowego ciepła. Z samego rana wyruszałem z mojego porządnego szlacheckiego domu w Mokrem, z przesiąkniętych tradycją szlachecko-mieszczańską pokoi, i na cały dzień znikałem w slumsie Pod Dębową Górą, dosłownie znikałem, do reszty pochłonięty kobiecym zapachem, kobiecą obecnością, która zagarniała moją obecność. <br>Nikt nie mógł mnie odnaleźć, rozpoznać mojej twarzy, mojego głosu. Wychodziłem dopiero po zmierzchu, przepojony zapachem jej ciała, wszystkimi jej słowami, rozbrojony jej szczerością i bezwarunkowym oddaniem. <br>Nagle cała ta nieistotna dla mieszkańców Mokrego, pożałowania godna dzielnica stała się dla mnie miejscem