nie mówić, ciekawią go raczej "procesy"... można więc chyba uznać to zastrzeżenie za ustępstwo wobec opinii powszechnej, podobnie jak ostrożne zasłanianie się "drugorzędnością". Przeciwnikiem jest w istocie piękno jako idea lub transcendentale. Nie dlatego, aby Gombrowicz chciał być kłamliwy, amoralny czy ostentacyjnie szkaradny.<br>Może właśnie pragnie być prawdziwy, moralny czy pociągający - ale po swojemu? Przekonany jest w każdym razie, że jego własna literacka wartość nie może być niezależna od ludzi i "procesów", w które się wikłają: "mamy tu do czynienia z mieszanką, złożoną z wielu emocji tudzież z wielu ludzi, którzy, wzajemnie na siebie oddziaływując, wytwarzają zbiorowe przeżycie" (F 76). W