wracało. Może dlatego, że nie mieli dzieci, a tak bardzo dzieci lubił. Nie lubił ich tylko operować, za dużo go to kosztowało nerwów.<br>Wyszedł na taras. Światło padało na okrągły stół z małej lampki zawieszonej pod dachem. Kieliszki, słodycze, owoce to samo, co we wszystkich innych domach. Ta myśl, to poczucie wspólnoty z niezliczoną masą innych, obcych domów, sprawiła mu niespodziewaną radość. Jego rodzina siedziała w cieniu. Na chwilę zabłysła twarz ojca, zapalającego papierosa. Siadł obok żony i wyciągnął długie nogi.<br>- Na kogo czekamy?<br>- Na Nowy Rok - aha, i na Carmnen z córką - odpowiedziała ciemność głosem jego żony..<br>- Biedna dziewczyna. Spędzić