Typ tekstu: Książka
Autor: Marek Soból
Tytuł: Mojry
Rok: 2005
zaczęłam całować jej kolana, jej uda. Jeszcze ukłuło mnie jakieś ostatnie drgnienie strachu, ale zaraz uleciało. Jej ręce oplotły mnie i przyciągnęły moja głowę. Zrozumiałam, że te stopy oparte o mój fotel to było zaproszenie, że ona się nie boi, że z jakiegoś powodu też tego pragnie. Wsunęła mi rękę pod bluzkę, dotykała moich piersi. Poczułam, że ubranie parzy mnie nieznośnie, że cała się trzęsę, nie umiałabym rozpiąć nawet jednego guzika. To jednak diabeł i wcale nie nowy, tylko mój stary, dobry znajomy dorzucał do pieca, a teraz chichotał, pokładał się ze śmiechu, patrzył, jak wariuję, jak zrywam z siebie bluzkę
zaczęłam całować jej kolana, jej uda. Jeszcze ukłuło mnie jakieś ostatnie drgnienie strachu, ale zaraz uleciało. Jej ręce oplotły mnie i przyciągnęły moja głowę. Zrozumiałam, że te stopy oparte o mój fotel to było zaproszenie, że ona się nie boi, że z jakiegoś powodu też tego pragnie. Wsunęła mi rękę pod bluzkę, dotykała moich piersi. Poczułam, że ubranie parzy mnie nieznośnie, że cała się trzęsę, nie umiałabym rozpiąć nawet jednego guzika. To jednak diabeł i wcale nie nowy, tylko mój stary, dobry znajomy dorzucał do pieca, a teraz <page nr=151> chichotał, pokładał się ze śmiechu, patrzył, jak wariuję, jak zrywam z siebie bluzkę
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego