Typ tekstu: Książka
Autor: Broszkiewicz Jerzy
Tytuł: Wielka, większa i największa
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1960
trochę starszy od syna Boba, a dziewczynka odrobinę
młodsza od córki Jeana.

Stali tuż przed nimi, trochę niepewnie, uśmiechnięci - a wyglądali
tak, jakby wyszli na spacer do jakiegoś wielkomiejskiego parku.

Chłopiec mówił powoli dobierając słowa:

- Przylecieliśmy na ratunek. Chodźcie z nami. Lecimy do Yat.

A dziewczynka podeszła do nich i podała Bobowi termos. Otwarty termos,
z którego pachniała najcudowniejszym z zapachów świata czarna
kawa.

- Jean, ona mi dała termos - powiedział Bob.

Potem nie wierząc, że to wszystko prawda, nalał kawy do kubka i przytknął
go do warg Jeana. Jean pił łapczywie. A potem powiedział:

- Słuchaj. To była kawa.

Bob bez słowa
trochę starszy od syna Boba, a dziewczynka odrobinę <br>młodsza od córki Jeana.<br><br>Stali tuż przed nimi, trochę niepewnie, uśmiechnięci - a wyglądali <br>tak, jakby wyszli na spacer do jakiegoś wielkomiejskiego parku.<br><br>Chłopiec mówił powoli dobierając słowa:<br><br>- Przylecieliśmy na ratunek. Chodźcie z nami. Lecimy do Yat.<br><br>A dziewczynka podeszła do nich i podała Bobowi termos. Otwarty termos, <br>z którego pachniała najcudowniejszym z zapachów świata czarna <br>kawa.<br><br>- Jean, ona mi dała termos - powiedział Bob.<br><br>Potem nie wierząc, że to wszystko prawda, nalał kawy do kubka i przytknął <br>go do warg Jeana. Jean pił łapczywie. A potem powiedział:<br><br>- Słuchaj. To była kawa.<br><br>Bob bez słowa
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego