Typ tekstu: Książka
Autor: Grynberg Henryk
Tytuł: Drohobycz, Drohobycz
Rok: 1997
Przychodził dwa razy w tygodniu z oddziałkiem kapo, które trzymając się za ręce, przegradzały barak. Rozebrane do naga, podchodziłyśmy po kolei z wysoko podniesionymi rękami, a on oglądał nam żebra. Musiałyśmy robić to w tempie - eins, zwei, drei - by nie tracił swego cennego czasu. Najzdrowiej wyglądające wychodziły. Najchudsze chwytał za podbródek palcami - kciukiem i wskazującym - i tymi dwoma palcami rzucał w kąt za plecami kordonu. Czynił to z niecierpliwością, jakby za dużo nas było. Jakby przez nas tracił swój cenny czas. Te, które wyszły, dostawały wydezynfekowane ubrania. Tamte z kąta zabierano na ciężarówkę nagie. Reszta szła z powrotem za plecami kapówek
Przychodził dwa razy w tygodniu z oddziałkiem kapo, które trzymając się za ręce, przegradzały barak. Rozebrane do naga, podchodziłyśmy po kolei z wysoko podniesionymi rękami, a on oglądał nam żebra. Musiałyśmy robić to w tempie - eins, zwei, drei - by nie tracił swego cennego czasu. Najzdrowiej wyglądające wychodziły. Najchudsze chwytał za podbródek palcami - kciukiem i wskazującym - i tymi dwoma palcami rzucał w kąt za plecami kordonu. Czynił to z niecierpliwością, jakby za dużo nas było. Jakby przez nas tracił swój cenny czas. Te, które wyszły, dostawały wydezynfekowane ubrania. Tamte z kąta zabierano na ciężarówkę nagie. Reszta szła z powrotem za plecami kapówek
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego